Jak wytresować boga - Lekcja druga
Darcy
obudziła się z cholernie bolącą szyją. Najwyraźniej znowu zasnęła nad
notatkami. Wczorajszy dzień obfitował w różne kłótnie i groźby, ale życie
studenta to nie bajka. Loki zniknął, dokładnie tak jak się spodziewała.
Najprawdopodobniej zmył się po tym jak usnęła, ale nie był na tyle miły by ją
obudzić czy… przelewitować na łóżko. Cóż, nie od razu Rzym zbudowano.
Studentka
przechyliła głowę w lewą stronę i usłyszała satysfakcjonujący trzask, a ból
zelżał odrobinę. Darcy wstała, przeciągnęła się i chwyciwszy przypadkowe
ubrania z szafy wyszła z pokoju. Nim to zrobiła ukradkiem spojrzała na swój
regał. Brakowało jednego Pottera.
___
Loki
siedział w komnacie mu przydzielonej i czytał. Księga, którą zabrał Darcy z
pozoru mogłaby wydawać się dziecinna, ale Loki czuł, iż skrywała drugie dno,
coś poważnego. W ciągu jednej nocy przeczytał połowę tomu, od razu zapałał
sympatią do tajemniczego Severusa Snape’a i znienawidził głównego bohatera,
który w swej nieporadnej idealności był cholernie irytujący. Niczym Thor za
młodu, tylko, że z ciemnymi włosami, wadą wzroku i blizną na czole. Thor nie
miewał blizn, bo uzdrowicielki w Asgardzie były wyjątkowo przejęte tym, iż ich
przystojny książę mógłby zostać oszpecony jakąkolwiek szramą. Loki miał ich
dużo, bo chociaż to on ratował gromowładny tyłek to twarzą bitew zawsze był
jego brat.
Loki z
irytacją odrzucił od siebie tom i wstał. Nie potrzebne były tu jakiekolwiek
refleksje, zwłaszcza nad midgardzką
opowieścią. Jakże nisko mógł upaść by spędzać noc na zaczytywaniu się w pustej,
nic nieznaczącej bajeczce dla Midgardczyków? Loki zerknął jednak na zamknięte
tomisko i z żalem stwierdził, że zgubił stronę. Szybko jednak odsunął od siebie
tą myśl i wyszedł z pokoju.
W bawialni
należącej do ukochanej Thora Laufeyson spotkał Jane, która powitała go
zirytowanym prychnięciem. Kobieta siedziała na kanapie trzymając na kolanach
urządzenie łudząco podobne do tego w pokoju Darcy. Klikała coś na nim zawzięcie
i nie patrzyła nawet na Lokiego. Cóż za irytująca kobieta. Psotnik usiadł na
zwykle zajmowanym parapecie i zapatrzył się w okno oczekując Darcy, jedynej
przychylnej mu kobiety w tym domu.
___
Tony wlewał
w siebie dzikie ilości alkoholu. Nie żeby wcześniej tego nie robił, ale po raz
pierwszy było tak z powodu kobiety.
Pepper Potts, druga, która dała mu kosza odkąd skończył siedemnaście lat.
Pierwsza, po której rozpaczał. Jego humor można było nazwać dołem, ale sam
Stark uważał, iż był to eufemizm, bo on czuł, że jego stan miał rozmiary co najmniej kanionu emocjonalnego.
Zamknął się
więc w warsztacie, opijał swoją niezdolność do długotrwałych związków i
rozmawiał jedynie z Jarvisem, mając głęboko w dupie walenie do drzwi, którymi
raczył go Steve. A działo się tak średnio dwa razy dziennie. W przerwach między
olewaniem Rogersa i piciem majstrował w starym, dobrym Marku V. Próbował
zmniejszyć przenośną formę zbroi, co wychodziło mu wręcz rewelacyjnie.
Syknął, gdy
jeden z przewodów w ramieniu Marka V zaiskrzył złowrogo i zaczął się z niego
ulatniać dym. Świetnie, kolejny przepalony kabel. Zrezygnowany odłożył część
zbroi na blat i sięgnął po brandy, stojącą nieopodal. To było kurewsko
irytujące. Pociągnął potężny łyk, prosto z gwinta i z hukiem postawił butelkę
na miejsce. Cóż za paradoks. Człowiek, który złamał serce setkom kobiet teraz
sam rozpacza po jednej.
- Długo
zamierzasz tu siedzieć, Stark? – Tony wrzasnął słysząc Natashę. Odwrócił się w
stronę z której dobiegł go jej głos. Szpieg właśnie wypełzała z otworu
wentylacyjnego. Kobieta zeskoczyła na ugięte kolana i luźnym krokiem podeszła
do jednego ze stołów. Ręką zgarnęła jakieś przypadkowe notatki należące do
geniusza, zwaliła je na ziemię i usiadła po turecku na oczyszczonej
powierzchni.
- Kpisz
sobie, Romanov. Wentylacją? – Skrytobójczyni wzruszyła ramionami i poprawiła
sznurówkę.
- Jakoś
musiałam tu wejść, prawda? Łamanie twoich zabezpieczeń to mordęga.
- Jakbyś w
ogóle była wstanie to zrobić – prychnął Tony. – Czego chcesz, Tasha?
- Żebyś się
ogarnął, Stark. Steve zamknął się w siłowni i udaje, że worek treningowy to twoja
twarz, a Fury korzysta z okazji i grzebie ci po wszystkich dyskach.
- Co ty mi
tu pierdolisz, Romanov? Jarvis! Jak to się, kurwa, stało?!
- Próbowałem powiadomić pana, iż moje serwery
są atakowane, ale był pan zbyt pijany by mnie zrozumieć. Niestety, nie zdołałem
odeprzeć ataku czterdziestu hackerów,
sir. – Tony warknął cicho. Niechże koń wyrucha Fury’ego! Wściekły, cisnął
ramieniem Marka V o przeciwległą ścianę. Fragment zbroi odbił się od niej i
gubiąc kilka palców spadł na tylne siedzenie jednego z kabrioletów.
- Jarvis,
raport. Co zostało skopiowane, na jakie dyski i z jakich komputerów?
- Melduję, iż skradziony został schemat serum
mający na celu uspokojenie Hulka, projekt celi antymagicznej i pierworys nowego
karabinu maszynowego. Pliki skopiowano na dysk komputera gównego
przechowywanego w Helicalierrze, a dokonano tego ze wszystkich maszyn
przechowywanych na mostku.
Miliarder
syknął zirytowany. Na mostku przeklętej zabawki Fury’ego znajdowało się około
czterdziestu komputerów. Żadne zabezpieczenia nie mogły odeprzeć takiego ataku,
zwłaszcza jeśli hackerzy wynajęci przez Fury’ego przeprowadzili szturm w tym
samym czasie. Co za irytująca sytuacja.
- Zamierzasz
stąd wyjść? – Tony drgnął. Na kilka sekund zapomniał o obecności kobiety.
Natasha przeglądała notatki, których nie zwaliła i nie kłopocząc się unoszeniem wzroku
wyciągnęła rękę po stojącą obok Tony’ego brandy. Mężczyzna podał jej butelkę
bez sprzeciwu. Tasha napiła się i postawiła trunek koło swojej nogi.
Nagle Starka
coś tknęło. Dlaczego najlepsza i najwierniejsza skrytobójczyni SHIELDu miałaby
wydawać plany swojego szefa? To przecież nie miało najmniejszego sensu. Anthony
podniósł się ze stołka i podszedł do szpiega. Natasha nawet na niego nie
spojrzała. Zirytowany wyrwał jej notatki i pochylił się nad nią.
- Właśnie
sprzedałaś swojego przełożonego. Rosjanie ponoć są kurewsko wierni, niczym psy.
– Oczy rudowłosej zwęziły się niebezpiecznie na to porównanie. Ułamek sekundy
później jednak jej twarz rozświetlił promienny
uśmiech. Coś zdecydowanie buło nie tak.
- Rosjanie
są wierni, ale ja już nie jestem Rosjanką, pamiętasz? Czuję się zobowiązana,
ale zależy mi głównie na sobie. Widzisz, Fury nie chce byś skończył to serum.
Problem w tym, że im szybciej ty je stworzysz tym mniejsza prawdopodobność, że
Hulk kiedyś mnie zabije podczas kołysanki.
To brzmiało
całkiem sensownie. Geniusz przeanalizował każde słowo agentki i uznając je za wiarygodne
opróżnił do końca butelkę. No, Fury, zabawimy się, pomyślał z uśmiechem.
___
Darcy weszła
do salonu, odnajdując w nim Lokiego. Mężczyzna siedział na parapecie i uparcie
wpatrywał się w pustkowie za oknem. Jane okupowała kanapę i ze słuchawkami na
uszach wklepywała coś zawzięcie do laptopa. Dwudziestodwulatka uśmiechnęła się
z satysfakcją. Jej pracodawczyni najwyraźniej wciąż zakopywała dotyczące Thora
badania. Darcy stanęła przed Lokim, a ten podkurczył nogi, by mogła usiąść. Kobieta
ułożyła się wygodnie naprzeciwko niego, tak, że stykali się czubkami palców u
stóp.
- Ukradłeś
mojego Pottera – powiedziała, wpatrując się w swoje pomalowane na zielono
paznokcie. Kątem oka dostrzegła drgnięcie Lokiego.
- Chcesz go
z powrotem, śmiertelniczko? – Darcy go kopnęła. Mów do słupa, słup jak dupa.
- A
skończyłeś? – Loki zaprzeczył ruchem głowy. – Więc nie chcę. I przestań mnie
tak nazywać, bo powiem Thorowi, że wróciła ci braterska miłość.
- Ale tym
właśnie jesteś, dlaczego nie miałbym używać słowa, które dokładnie cię określa?
– W tym momencie Darcy pogratulowała sobie zainteresowania mitologią.
- Wiesz, bo
ty bez jabłek Idun jesteś dokładnie tym samym. No może trochę bardziej…
niebieski – Loki warknął na nią i wstał z parapetu. – Oh, nie obrażaj się Loki,
myślałeś, że tylko ty jesteś złośliwcem w tym domu? Siadaj na dupie i mnie nie
denerwuj, biorąc pod uwagę, że beze mnie jesteś tutaj sam jak Thor wśród
mądrych ludzi. – Loki, najwyraźniej wciąż urażony, posłał jej zimne spojrzenie,
ale na jego twarzy zatańczył lekki uśmiech, na wspomnienie głupoty Thora. Darcy
uznała, że runda wygrana. Wyciągnęła się wręcz, jej zdaniem, niemożliwie by
poklepać miejsce przed sobą.
- No dalej,
Loki, mam kilka pomysłów, pomożesz mi? – Ciemnowłosa wyszczerzyła się
zachęcająco. Psotnik miał minę jakby analizował czy warto kontynuować tę
rozmowę i po kilku sekundach zajął swoje poprzednie miejsce. Z zaciekawieniem
przechylił głowę w lewo, co Darcy z miejsca skojarzyło się ze szczeniaczkiem.
Zaraz jednak kopnęła się mentalnie w dupę. Loki był zdecydowanie zbyt morderczy
na porównywanie go do szczeniaków.
- Co masz mi
do zaoferowania, śmier...- Zielonooka posłała mu spojrzenie pełne jadu -…
Lewis?
Uśmiech na
twarzy ciemnowłosej był pełen złośliwości i jadu, gdy wyjaśniała mu, co
dokładnie chciałaby zrobić Jane i Thorowi. Sama zainteresowana natomiast z
gorliwością równą prymusa ukrywała swoje badania nawet nie zdając sobie sprawy
z tego, co może się stać, gdy zadziera się z nordyckim bogiem z zamiłowaniem do
chaosu i jego nową przyjaciółką, pełną diabelskości.
Jak Marek mówi, ze fajne, to fajne. Ale Marek jest głodny i nie stać go na konstruktywny komentarz.
OdpowiedzUsuńCzytasz na telefonie- A gdzie tam, nie czytasz. Jest godzina 23:50 A ja jestem na glodzie kawowym I zepsulam wlasnie klawiature. Zajebioza. O, naprawiłam. Geniusz. Fajnie ,że blog z aktualizacjami.
OdpowiedzUsuńPomijając wersję mobilną nie do odczytania, to całkiem spoko. Zabijesz Potts? For me?
OdpowiedzUsuńMoblina naprawiona!
UsuńNiestety, nie mogę, bo dalej zarządza Starkową firmą, ale cóż, można powiedzieć, że będzie brak fajnych ludzi po jej stronie.
Opowiadanie czyta się wspaniale. Masz bardzo ładny styl pisania. Napotkałam kilka błędów, ale nie zmieniają one wartości tekstu. :)
OdpowiedzUsuńI czekam na dalszą część! Z wielką chęcią przeczytam!
UsuńProszę uprzejmie o więcej, jeśli zechcesz tu wrócić! 😉 Tekst jak dla mnie nawet ok., ale to twój pomysł na czele z tytułem robi furorę
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że do zobaczenia 😊